Rozdział 3
Z głośników zabrzmiał remix Chandelier, a ona wyczuła, że to idealny moment, aby zamówić kolejne pięć szotów. Barman spojrzał na nią z zainteresowaniem. Próbował prowadzić rozmowę, ale Blair była zbyt pijana, żeby odpowiadać na jego pytania bardziej wylewnie niż tak lub nie. Szybko wypiła pięć kolejek i ruszyła z powrotem na parkiet. Jakiś mężczyzna złapał ją za biodra, a ona nie protestowała nadal bujając się w rytm muzyki. Jego ręce stawały się coraz bardziej śmiałe i nawet nie wiedziała, w którym momencie jedna z nich znalazła się na jej pośladku, a druga pod bluzką. Blair nie czuła się z tym komfortowo i chciała zaprotestować, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, jej nowo poznana koleżanka... Lana albo Lara odciągnęła od niej nachalnego faceta.
- Co ty wyprawiasz do cholery? - warknęła na nią.
Blair chyba uznała, że to pytanie dotyczy całokształtu jej życia, w którym w ogóle nie wiedziała, co robiła. Została adoptowana jak była mała przez obrzydliwie bogatych ludzi. Jej adopcyjny ojciec był maklerem, a matka w sumie nic nie robiła poza wydawaniem pieniędzy ojca. Blair też nie czuła się winna, kiedy prosiła go o kasę na zakupy czy imprezy. Nigdy nie czuła się w obowiązku po sobie sprzątać czy pracować. Jej koledzy nie przyszli z nią dzisiaj do klubu, gdyż mieli nocne zmiany w pizzeriach, lodziarniach, na stacji paliw... Zawsze mówili, że pracowali, żeby odciążyć swoich rodziców i nie być pasożytami. Dla Blair to było niezrozumiałe. Jej ojciec zawsze miał pieniądze, a dziewczyna nie czuła obowiązku, aby mu pomóc. On też tego od niej nie wymagał, traktował ją jak piękną laleczkę, którą przedstawiał z dumą swoim znajomym. Ale czy jej to przeszkadzało? W żadnym razie. Blair po prostu lubiła proste życie, w którym nie musi się przemęczać, w którym nic nie było skomplikowane. Jej rodzice zamknęli ją w szklanej bańce, nie obarczali większymi problemami niż wybór stroju. I właśnie tym, że wychowali Blair na ich małą księżniczkę, tak bardzo ją skrzywdzili. Gdyż siedemnastolatka nie kierowała się żadnymi wartościami w życiu, dlatego, że nikt ich jej nie wpoił. Blair przez tą prostotę życia nie umiała też wyznaczyć sobie granic, nie umiała być asertywna oraz nie bardzo rozumiała, czemu miałaby się kogokolwiek słuchać.
- Blair słyszysz, co ja do ciebie mówię?! - krzyczała L... Lara, chyba miała tak na imię.
- Nie dobrze mi. - zakomunikowała, a dziewczyna, którą poznała przed klubem zaprowadziła ją na zewnątrz budynku. Ustała z nią przy najbliższym koszu na śmieci, z dala od kolejki przy wejściu. I jak na zawołanie Blair zaczęła wymiotować do śmietnika. Koleżanka trzymała jej włosy, a kiedy już opróżniła zawartość swojego żołądka, poprowadziła ją w kierunku ściany, gdzie Blair opadła bez sił.
Wyglądała jak upadła anielica. Miała długie, czarne włosy do pasa. Na dzisiejszy wieczór ubrała holograficzny top i białe jeansy. A przez to, że była córką wilkołaka, jej kształty były o wiele bardziej kobiece. Kiedy dziewczyna rozpoznała czarnowłosą przed klubem, od razu do niej zagadała, aby mieć na nią oko. Nikt nie powinien jej wpuścić do tego miejsca, miała dopiero siedemnaście lat.
- Już lepiej? - zapytała z troską dziewczynę. Jej makijaż już był rozmazany, a jedna ze sztucznych rzęs zaczęła się odklejać.
- Lara - wybełkotała - Zabierz mnie do domu.
- Zara - mruknęła pod nosem wampirzyca - Nie wiem, gdzie mieszkasz Blair.
- W takim dużym, ładnym domu - odpowiedziała szeptaczka.
Zara westchnęła głośno, wiedziała gdzie mieszka Blair. Obserwowała ją dobry tydzień. Każdego dnia zastanawiała się czy jest sens zabierać ją z tego miejsca. Zara była pewna, że Blair po prostu nie będzie potrafiła odnaleźć się w świecie, w którym zamiast Ferrari, jeździ się konno. Tak bardzo się bała, że świat, do którego chce ją wprowadzić, może ją tak bardzo skrzywdzić.
Zara chwyciła Blair w pasie i kiedy tylko skręciła z pijaną dziewczyną w ciemną alejkę. Wzięła ją na ręce i ruszyła z wampirzą prędkością w stronę willi dziewczyny.
- Lara - zachichotała - Już jesteśmy?
Dziewczyna odstawiła ją na schodach jej domu, po czym zniknęła z jej pola widzenia. Czekała, aż Blair znajdzie się w domu, po czym odeszła zawiedziona.
- Co ty wyprawiasz do cholery? - warknęła na nią.
Blair chyba uznała, że to pytanie dotyczy całokształtu jej życia, w którym w ogóle nie wiedziała, co robiła. Została adoptowana jak była mała przez obrzydliwie bogatych ludzi. Jej adopcyjny ojciec był maklerem, a matka w sumie nic nie robiła poza wydawaniem pieniędzy ojca. Blair też nie czuła się winna, kiedy prosiła go o kasę na zakupy czy imprezy. Nigdy nie czuła się w obowiązku po sobie sprzątać czy pracować. Jej koledzy nie przyszli z nią dzisiaj do klubu, gdyż mieli nocne zmiany w pizzeriach, lodziarniach, na stacji paliw... Zawsze mówili, że pracowali, żeby odciążyć swoich rodziców i nie być pasożytami. Dla Blair to było niezrozumiałe. Jej ojciec zawsze miał pieniądze, a dziewczyna nie czuła obowiązku, aby mu pomóc. On też tego od niej nie wymagał, traktował ją jak piękną laleczkę, którą przedstawiał z dumą swoim znajomym. Ale czy jej to przeszkadzało? W żadnym razie. Blair po prostu lubiła proste życie, w którym nie musi się przemęczać, w którym nic nie było skomplikowane. Jej rodzice zamknęli ją w szklanej bańce, nie obarczali większymi problemami niż wybór stroju. I właśnie tym, że wychowali Blair na ich małą księżniczkę, tak bardzo ją skrzywdzili. Gdyż siedemnastolatka nie kierowała się żadnymi wartościami w życiu, dlatego, że nikt ich jej nie wpoił. Blair przez tą prostotę życia nie umiała też wyznaczyć sobie granic, nie umiała być asertywna oraz nie bardzo rozumiała, czemu miałaby się kogokolwiek słuchać.
- Blair słyszysz, co ja do ciebie mówię?! - krzyczała L... Lara, chyba miała tak na imię.
- Nie dobrze mi. - zakomunikowała, a dziewczyna, którą poznała przed klubem zaprowadziła ją na zewnątrz budynku. Ustała z nią przy najbliższym koszu na śmieci, z dala od kolejki przy wejściu. I jak na zawołanie Blair zaczęła wymiotować do śmietnika. Koleżanka trzymała jej włosy, a kiedy już opróżniła zawartość swojego żołądka, poprowadziła ją w kierunku ściany, gdzie Blair opadła bez sił.
Wyglądała jak upadła anielica. Miała długie, czarne włosy do pasa. Na dzisiejszy wieczór ubrała holograficzny top i białe jeansy. A przez to, że była córką wilkołaka, jej kształty były o wiele bardziej kobiece. Kiedy dziewczyna rozpoznała czarnowłosą przed klubem, od razu do niej zagadała, aby mieć na nią oko. Nikt nie powinien jej wpuścić do tego miejsca, miała dopiero siedemnaście lat.
- Już lepiej? - zapytała z troską dziewczynę. Jej makijaż już był rozmazany, a jedna ze sztucznych rzęs zaczęła się odklejać.
- Lara - wybełkotała - Zabierz mnie do domu.
- Zara - mruknęła pod nosem wampirzyca - Nie wiem, gdzie mieszkasz Blair.
- W takim dużym, ładnym domu - odpowiedziała szeptaczka.
Zara westchnęła głośno, wiedziała gdzie mieszka Blair. Obserwowała ją dobry tydzień. Każdego dnia zastanawiała się czy jest sens zabierać ją z tego miejsca. Zara była pewna, że Blair po prostu nie będzie potrafiła odnaleźć się w świecie, w którym zamiast Ferrari, jeździ się konno. Tak bardzo się bała, że świat, do którego chce ją wprowadzić, może ją tak bardzo skrzywdzić.
Zara chwyciła Blair w pasie i kiedy tylko skręciła z pijaną dziewczyną w ciemną alejkę. Wzięła ją na ręce i ruszyła z wampirzą prędkością w stronę willi dziewczyny.
- Lara - zachichotała - Już jesteśmy?
Dziewczyna odstawiła ją na schodach jej domu, po czym zniknęła z jej pola widzenia. Czekała, aż Blair znajdzie się w domu, po czym odeszła zawiedziona.
*
Graham mieszkał w starym domku na obrzeżach miasta. Od kiedy skończył w styczniu osiemnaście lat, musiał opuścić dom dziecka i znaleźć sobie pracę. Pracował za dnia w kawiarni Starbucks, a wieczorami wykonywał drobne naprawy w samochodach. Wymieniał olej, zmieniał opony, a czasami nawet grzebał coś w silniku. Ten wieczór spędziłby pewnie tak samo jak każdy inny, z piwem za domem, grzebiąc pod maską auta. Ale dziś zaprosił do siebie dziewczynę. Dał jej na serwetce swój numer telefonu, kiedy odbierała swoją latte macchiato. Bardzo liczył na to, że się do niego odezwie. Zrobiła to jeszcze tego samego dnia.
Rozmawiali codziennie, kiedy przyrządzał jej kawę. Była bardzo inteligentna i piękna.
Graham trochę się denerwował spotkaniem, nigdy nie zapraszał dziewczyn na randki. Ale ta wydawała mu się inna niż wszystkie pozostałe, miała w sobie coś wyjątkowego i był pewny, że była nim zainteresowana. Obserwowała każdy jego ruch, kiedy tylko pojawiała się w kawiarni.
Graham, gdy tylko wrócił do domu wziął się za sprzątanie. Następnie wziął szybki prysznic i postanowił ubrać się trochę bardziej odświętnie niż na co dzień. Ogolony i ubrany w białą polówkę oraz zielone spodnie joggery był gotowy na spotkanie. Postanowił zaskoczyć swoją towarzyszkę i wcześniej schował do lodówki wino oraz paletę z serami. Gdy zgłodnieje mogą zawsze coś zamówić.
Dzwonek do drzwi zadzwonił, a Graham podszedł do drzwi przywitać brunetkę.
Stała na ganku uśmiechnięta, ubrana w zwiewną, żółtą sukienkę i zielone sandałki na koturnie.
- Ślicznie wyglądasz - skomplementował Graham, a Zara zacisnęła usta w wąską linię.
- Dziękuję - odpowiedziała tylko, a Graham zaprosił ją do środka.
- Może pójdziemy na taras? - zaproponował, a wampirzyca skinęła głową.
Kiedy już rozsiadła się na meblach z palet pomalowanych na biało, spostrzegła, że Graham był bardziej... wystrojony? W pracy miał na sobie zawsze biały T-shirt i czarne spodnie. Miał lekki zarost, a jego brązowe włosy nie były tak starannie ułożone.
- Zaraz wrócę - zasygnalizował i wrócił do środka.
Zara oszalała ze szczęścia, kiedy Graham dał jej do siebie kontakt. Wiedziała, że teraz będzie mogła się spotkać z nim w bardziej ustronnym miejscu i wszystko wyjaśnić. Skontaktowała się z Adelą i powiedziała jej o postępach w sprawie. Siostra zasugerowała, że spotkanie, na które tak się cieszy, jest na pewno randką. Zara zdenerwowała się na nią. Nie dawała Grahamowi żadnych sygnałów, że jej się podoba, a Adela roześmiała się wtedy się głośno.
Gapisz się na pewno na niego. Ale Zari on pewnie odbiera to trochę inaczej niż sądzisz. Jak przyniesie wino bądź pewna, że jesteś na pierwszej randce w swoim życiu.
- Już jestem! - zawołał niosąc w jednej ręce półmisek z serami, a w drugiej wino i kieliszki.
Zara usłyszała w myślach wybuch śmiechu Adeli i automatycznie zamknęła oczy z zażenowania.
- Graham - zaczęła niepewnie - Ja nie wiem jak ci to powiedzieć, ale...
Zacięła się, a szeptacz roześmiał się nerwowo.
- Nie lubisz wina, co? - zamyślił się.
- Nie o to chodzi - roześmiała się Zara.
- No to pozwól, że naleję ci kieliszek - zabrał się za rozlewanie alkoholu i usiadł koło niej.
Zara w panice wyczuła zapach jego perfum i nawet dwa metry, które ich dzieliły od siebie były dla niej zbyt bliską odległością.
- Za spotkanie - chwycili w dłonie lampki z winem i stuknęli się symbolicznie szkłem - Więc, co cię męczy, droga Zaro?
Elfka przełknęła głośno ślinę i nie wiedziała jak zacząć.
- Posłuchaj mnie Graham. Nie wiem jak zacząć, ale po prostu wiem kim jesteś i z czym się zmagasz.
- Nie rozumiem Zara.
Graham patrzył na nią intensywnie, nie lubił żartować i nie lubił jak ktoś owijał w bawełnę. Wilkołak podziwiał bezpośredniość u ludzi. Zara natomiast zamiast zacząć od niego, postanowiła przyjąć inną taktykę i zacząć od siebie.
- Wiem, że myślisz, że jestem zwyczajną dziewczyną, którą spotkałeś w pracy. Ale ja cię szukałam Graham. Po tym jak wyciągnęłam parę informacji z domu dziecka, w którym mieszkałeś, na twój temat udałam się do mieszkania faceta, który wynajmuje ci ten dom. Dowiedziałam się gdzie mieszkasz, a następnie śledziłam cię, gdy szedłeś do pracy.
- Dlaczego miałabyś się tak bardzo mną interesować? - zaczął Graham trochę przerażająco.
Zara chciała wyjaśnić mu dlaczego, to zrobiła, gdy nagle usłyszała szepty dookoła siebie. Chciały wedrzeć się do jej umysłu i dowiedzieć się wszystkiego, co wie Zara. Wampirzyca szybko zamknęła oczy i odcięła umysł, skupiała się na tym, żeby szepty nie wdarły się do jej umysłu i zaczęła krzyczeć.
- Przestań Graham! Wiem, że jesteś szeptaczem, nie wpuszczę cię do mojego umysłu!
I momentalnie szepty ustały, a Graham chwycił ją za gardło. Zara natychmiast go odepchnęła z całej siły. Przełamał barierki i wylądował na trawie przed tarasem. Zara zbiegła po schodkach w jego stronę, a chłopak zaczął przemieniać się w wilkołaka. Ustała na przeciwko brązowego wilka. Zdjęła szybko buty, które nie pomogą jej, gdyby Graham rzucił się na nią.
- Uspokój się - rzuciła do niego ostro - Nie jestem twoim wrogiem. Jestem w połowie wampirzycą, a w połowie elfką. Tak samo jak ty jesteś w połowie wilkołakiem i szeptaczem. Wyjaśnię ci wszystko Graham. Potrzebujemy cię.
Wilkołak zbliżył się do niej powoli i szturchnął psykiem na tyle mocno, że upadła zdezorientowana. Chciała się odwrócić do niego i nawrzeszczeć, ale zauważyła, że Graham nie chciał, aby patrzyła jak się zmienia z powrotem w człowieka. Ruszyła w kierunku domu, żeby przynieść mu coś do ubrania. Znalazła parę czarnych dresów i wychodząc z zamkniętymi oczami rzuciła je przed siebie.
- Już - dał znać Graham. Był bardziej umięśniony niż Zarze się wydawało. Usiedli tak jak wcześniej i przez chwilę milczeli.
- Zajrzyj do mojego umysłu - zachęciła Zara - Dam ci to, co chcę, abyś zobaczył.
- Nie umiem tego kontrolować na tyle, by nie wyrządzić ci krzywdy.
- Spokojnie, wyłożę ci wszystko jak na tacy, nie będziesz musiał nawet zagłębiać się w moje myśli.
Graham niepewnie się zgodził, a Zara pokazała mu wszystko, co musi wiedzieć. Włącznie z jego siostrą.
- Znam ją. - rzucił z przekąsem - Nigdy nie pomyślałbym, że ta dziewczyna może być moją siostrą. Już wie?
- Jeszcze jej nie powiedziałam. Miałam nadzieję, że pomożesz mi ją przekonać.
- Nie znam jej, tak samo jak ty.
Zara zamyśliła się, kiedy przyszedł do niej SMS.
Będę dziś w Elipse, ty też?
Zara kiedy rozmawiała z Blair miała wrażenie, że ona wcale nie pyta o coś ludzi, tylko wymaga od nich.
- Twoja siostra będzie dziś w Elipse, myślę, że będzie to dobra okazja, aby ją złapać.
- Niezła z niej imprezowiczka - rzucił ze złością Graham.
- Jesteś zazdrosny? No wiesz, że Blair została adoptowana i...
- Nic, co przytrafiło się w życiu Blair nie przygotowało ją do samodzielnego życia Zaro. Jeśli ją ze sobą weźmiemy, będziemy musieli zajmować się wychowywaniem dziecka.
- Czyli pójdziesz ze mną? Mogę na ciebie liczyć?
- Nie ma tutaj nic, co powstrzymywałoby mnie przed tym.
Zara uśmiechnęła się wesoło na słowa Grahama. Wstała z miejsca i ruszyła, aby ubrać swoje buty. Zaczął zapadać zmrok.
- No co tak siedzisz? Szykuj się, idziemy na imprezę.
*
Blair stała przed klubem i czekała na Zarę, która obiecała pojawić się ze swoim znajomym. Kiedy czarnowłosa stukała niecierpliwie obcasami, zaczepili ją pijani chłopacy o wiele starsi od dziewczyny.
- Hej cukiereczku. - wyszeptał jej jeden z nich do ucha - Co taka urocza dziewczyna robi tutaj sama?
- Czeka na znajomych.
Blair rozejrzała się dookoła, ale nie widziała nigdzie swojej koleżanki. Włosy związała w dwa duńskie warkocze, była dziś ubrana w białą, bardzo krótką spódniczkę i biały top bez ramiączek odsłaniający jej brzuch.
- Możemy na nich poczekać razem, co ty na to?
Blair skrzywiła się, gdy poczuła zapach wódki z ust chłopaka, który ją właśnie zaczepiał. Pozostała dwójka stała z boku i paliła skręta.
- Nie chcę twojego towarzystwa.
Kiedy złapał ją za tyłek, dziewczyna znieruchomiała. W tym samym momencie ktoś odciągnął od niej natrętnego faceta. Zara podeszła do niej i zlustrowała ją od góry do dołu wzrokiem. Westchnęła tylko zrezygnowana i spojrzała na wściekłego Grahama, który szeptał do ucha temu, który obmacywał jeszcze chwilę temu jego siostrę. Wtedy chłopak oddalił się od nas z mętnym wzrokiem i wyszedł na ulicę, sekundę później potrącił go samochód. Zara chciała krzyknąć, ale powstrzymała się, bo zamiast niej krzyknęła Blair. Graham stał niewzruszony i pociągnął siostrę do swojego samochodu. Zara wskoczyła za nim do auta chłopaka.
Jechali już od jakiegoś czasu przed siebie, w ciszy zakłócanej krzykami szeptaczki.
- Masz mnie w tej chwili wysadzić tutaj!
Graham i Zara nie reagowali na jej wrzaski. Zanim pojechali do klubu, razem udali się do willi, w której mieszkała Blair. Gdy tylko weszli do środka, rozdzielili się. Zara ruszyła do pokoju nastolatki, aby spakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Graham w tym czasie mącił w głowach rodziców adopcyjnych Blair. Zara chciała, żeby wymazał z ich pamięci całkowicie jej postać. Lecz on nie chciał się podjąć tego zadania. Postanowił wmówić im, że nie utrzymują kontaktu z Blair, że ją porzucili i muszą wyprowadzić się z miasta. Zara uznała, że wszystko się ułoży, kiedy zostawi ten świat, w którym tyle namieszała.
- Chcę zadzwonić na policję! Zostałam porwana, nie mam pojęcia, gdzie mnie wywozicie - wyliczała - Mam dość!
Blair jednak nie szamotała się na fotelu, nie próbowała otworzyć drzwi czy atakować Zary siedzącej na miejscu pasażera. Graham po prostu zamknął drzwi w samochodzie i jechał dalej. Zara zdawała sobie jednak sprawę, że to szepty Grahama kazały tak jej się zachowywać. Wampirzyca była zirytowana jazdą samochodem. Mogła wziąć przecież Blair na ręce, Graham mógł zmienić się w wilka i pokonać pozostałe dziesięć godzin jazdy samochodem w dwie godziny. Jednak Graham wolał jechać autem, nie mogła go przekonać żadnymi argumentami.
- Połóż się spać Blair. - westchnęła Zara - Jeszcze dziesięć godzin.
- Wypuśćcie mnie!
Resztki samokontroli Grahama też już się kończyły.
- Dobra! - wrzasnął zatrzymując się na parkingu - Pobiegniemy.
Zara od razu się ożywiła, wybiegła z samochodu i chwyciła z bagażnika plecak Blair.
- Trzymaj - Zara rzuciła w jej stronę plecak.
- Nie. - burknęła obrażona.
- Blair tam są twoje rzeczy.
Gram wyjął swój plecak i zaczął się rozbierać, aby schować do niego swoje ubrania.
- Co on robi?!
Blair wybałuszyła oczy na Grahama, który tylko odkrzyknął do niej.
- To co ty będziesz robiła za kilka dni.
Zara pokręciła głową i zwróciła się do niej.
- Blair wezmę cię teraz na ręce, chyba że wolisz opleść mnie nogami w pasie i trzymać się moich pleców.
- Nic nie wolę, chcę wrócić do domu!
- No dobra, to wezmę cię na ręce...
- Nie! Wejdę ci na plecy - mruknęła.
- Wszystko ci na spokojnie wyjaśnimy Blair, kiedy będziemy już na miejscu. Nie musisz się bać. Nie porwaliśmy cię dla okupu. Wszystko będzie dobrze. Nie rozumiesz na razie swoich mocy, ale to dlatego, że całe życie wszyscy robili to, czego chcesz i nie dostrzegasz, że twoje szepty mają ogromny wpływ.
- Od kilku dni słyszę myśli innych ludzi - powiedziała Blair trochę zagubiona.
- Spokojnie, to tak samo jak Graham.
Spojrzałyśmy w miejsce, w którym stał chwilę temu chłopak, ale zamiast niego siedział wilk ze swoim plecakiem w pysku.
- Co jest?! Gdzie on jest?
- To jest on - mruknęła Zara - Dawaj, dwie godziny i jesteśmy.
Blair złapała się Zary i była zachwycona, kiedy mknęła tak szybko przed siebie.
*
Dotarli do domu w środku lasu trochę później, niż spodziewała się Zara. Przed drewnianą chatą Leonardo czytał książkę, a Douglas podciągał się na prowizorycznym drążku. Doug zauważył ich jako pierwszy. Chwycił za butelkę wody i opróżnił jednym haustem połowę zawartości. Zara zatrzymała się przed nimi, a Blair zeskoczyła jej z pleców.
- Wszystko mnie boli. - jęknęła szeptaczka rozciągając się.
Po chwili dołączył do nich Graham, który pobiegł na tył domu, żeby się ubrać.
- Co tak długo? - zapytał Leonardo.
- Graham się uparł, żebyśmy cztery godziny tłukli się samochodem.
Jak na zawołanie pojawił się kuzyn bliźniaków. Podali sobie ręce i przedstawili sobie. Blair tylko stała przy mnie zmieszana. Wzrok wszystkich spoczął na niej, a ona tylko prychnęła za złością i weszła do środka. Zara pokręciła głową.
- Co z nią? - zapytał Douglas.
- Nie dajemy rady się z nią dogadać. Ona jest trochę...
- Rozpieszczona. - dokończył za nią Graham.
- Rozpalcie ognisko chłopaki, pójdę zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku.
Zara weszła do domu i od razu skierowała się po schodach na piętro, gdzie usłyszała krzątanie Blair.
Kiedy weszła do swojego pokoju, zobaczyła jak Blair płacze na jej łóżku.
- Ja nie chcę tu być. - wyszlochała.
- Blair posłuchaj mnie. Myślałam o tym, że nie dasz sobie rady tutaj z nami. Wiem, że twoje życie wyglądało jak z bajki, nie było w nim niebezpieczeństwa, ani żadnych problemów. Po prostu wiem też, że za kilka dni będzie pełnia, a ty sama nie poradzisz sobie z przemianą. To wszystko jest trudne, rozumiem. Nie tylko dla ciebie takie jest. Ale razem z chłopakami jesteśmy tutaj, żeby ci pomóc. Jesteśmy w ty razem, pamiętaj o tym. Sprowadziłam cię tutaj, mimo że miałam wątpliwości, ale tylko teraz jestem w stanie ci pomóc. I ty musisz pomóc nam.
Blair otarła swoje łzy i zaproponowałam jej, żeby zmyła makijaż oraz przebrała się w coś wygodniejszego, po czym dołączyła do nas przy ognisku. Blair pokiwała głową, a ja zeszłam do chłopaków.
Siedzieli przy ognisko i żywo dyskutowali. Zauważyłam, że kiełbaski są już przygotowane, tak jak patyki. Usiadłam koło Douglasa i nabiłam sobie kiełbaskę na patyk.
- Opowiedziałem im wszystko. - powiedział Graham.
- To dobrze.
- Kto będzie następny? - zapytał Doug zajadając się pajdą chleba.
- Za dwa dni wyruszam do Hudson po Ansje'go.
- Czarodziej i szeptacz - mruknął Leonardo - Brzmi jak najlepszy mix ze wszystkich.
Roześmiałam się głośno tak jak Doug.
- Ile cię nie będzie? - zapytał Graham.
Zara wzruszyła ramionami.
- Zostały nam trzy tygodnie, do tego czasu musimy być w La Push.
- Co wtedy będzie? - dopytał Graham.
- Za trzy tygodnie nasze matki będą czekały na nas z zaległymi prezentami na wszystkie urodziny.
Ponownie roześmiałam się na słowa Leo, a na miejscu koło mnie usiadła Blair.
- Jesteś głodna?
Blair pokręciła głową na słowa Douglasa.
- Zjedz coś, nie jadłaś kilka godzin. - powiedział nakazująco Graham.
- Nie chcę. - warknęła Blair.
- Czy ja mam cię nakarmić? - rzucił ostro.
- Jezu kim ty jesteś, żeby mówić mi, co mam robić!
- Twoim jebanym bratem!
Chwilę panowała cisza, a gdy tylko Zara przełknęła kawałek chleba, zaczęła wyjaśniać Blair, kim jest, co tutaj robi i kim są jej prawdziwi rodzice.
- Anastazy jest bratem ojca Douglasa i Leonarda. Wasza matka to Gaja, córka Lazara króla szeptaczy.
- Dlaczego jesteśmy tak bardzo niepożądani? - zapytał Douglas.
- Mama mi zawsze mówiła, że jesteśmy silniejsi niż władcy Infinita Repubblica Soprannaturale, a żadnemu władcy nie podoba się silniejszy przeciwnik.
- Dlaczego zatem akurat teraz mamy tam wrócić, kiedy mogą nas zabić?
Zara wiedziała dlaczego.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami.
Tym zdaniem zakończyła rozmowę i skierowała się do swojej sypialni.
- Czy ja mam cię nakarmić? - rzucił ostro.
- Jezu kim ty jesteś, żeby mówić mi, co mam robić!
- Twoim jebanym bratem!
Chwilę panowała cisza, a gdy tylko Zara przełknęła kawałek chleba, zaczęła wyjaśniać Blair, kim jest, co tutaj robi i kim są jej prawdziwi rodzice.
- Anastazy jest bratem ojca Douglasa i Leonarda. Wasza matka to Gaja, córka Lazara króla szeptaczy.
- Dlaczego jesteśmy tak bardzo niepożądani? - zapytał Douglas.
- Mama mi zawsze mówiła, że jesteśmy silniejsi niż władcy Infinita Repubblica Soprannaturale, a żadnemu władcy nie podoba się silniejszy przeciwnik.
- Dlaczego zatem akurat teraz mamy tam wrócić, kiedy mogą nas zabić?
Zara wiedziała dlaczego.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami.
Tym zdaniem zakończyła rozmowę i skierowała się do swojej sypialni.
Komentarze
Prześlij komentarz